niedziela, 16 lutego 2025

BMW 507 1:43 Minichamps

Podobno, gdy marzą nam się w życiu duże pieniądze, powinniśmy zawodowo robić to, co najbardziej kochamy, to co nas pasjonuje. Wkładać w pracę całe serce, nie bać się operować wielkimi kwotami oraz podejmować duże ryzyko. Odradza się natomiast myśleć o efekcie końcowym, podobno to samo przyjdzie. Nie chcę wiedzieć o czym nie myślał hrabia Albrecht von Goertz, projektant karoserii BMW 507. Ponieważ stworzył on jeden z najpiękniejszych samochodów, jakie świat widział. Efekt jego pracy fascynuje miłośników motoryzacji po dziś dzień. Niestety, co ciężko pojąc, nie przyniósł sukcesu projektantowi, czy nawet producentowi aut z Monachium.




W latach '50 XX-wieku europejskie marki samochodów były praktycznie nieznane na amerykańskim rynku, a BMW to już wcale. Człowiekiem, który pomógł, poprowadził za rękę producentów aut ze starego kontynentu był Max Hoffman, importer luksusowych pojazdów. Kraj zza wielkiej wody był głodny na wszelkiego rodzaju coupe i kabriolety. Hoffmann zaprosił więc do współpracy najlepszych, wskazując im drogę. Dzięki niemu, specjalnie na tamtejszy rynek narodziły się takie legendy jak Mercedes-Benz 300SL "Gullwing", czy Porsche 356 Speedster. Były piękne, wyjątkowe i bajecznie drogie. Dodawały swoim właścicielom prestiżu, stawały się ich wizytówką. BMW 507 sprawiało jeszcze lepsze wrażenie, wyglądało jak milion dolarów. Nie chciało się jednak sprzedawać, przez co bawarska firma prawie co splajtowała.  


Wynikiem słabego popytu były wyprodukowane tylko w 254 sztukach roadstery BMW 507. Znanym właścicielem tego pięknego auta był amerykański król "Rock and Rolla" Elvis Presley. Zakupił swój egzemplarz odbywając w Niemczech zasadniczą służbę wojskową. Diler z Niemiec użytkował już ten samochód użyczając go swoim klientom oraz startując nim w wyścigach.  Elvis nie rozdziewiczył więc swojej piękności. 20 grudnia 1958 roku zaczął cieszyć się tym samochodem już na poważnie.  Karoseria bawarki lśniła cudownym lakierem "feather white". Zabawny jest fakt, jakoby Presley krótko po zakupie przemalował auto na czerwono. Fanki pozostawiały ślady pocałunków (czerwoną szminka) na karoserii jego samochodu, co krępowało bądź co bądź żołnierza amerykańskiej armii.


Auto zaginęło gdzieś w USA na 50 lat. Odnaleziono je w jeszcze nie tak złym stanie. Było jednak nieoryginalne, gdyż tylna oś i silnik zastąpiono elementami z innych samochodów. 507-ka muzyka trafiła do BMW Classic, gdzie przywrócono ją do stanu fabrycznego. Co ciekawe lakier położono techniką jaką robiono to w latach '50 XX-wieku.


BMW 507 powstawało w latach 1955 do 1959. Rodziło się w czasach, w których po drogach jeździły furmanki, a w najlepszym razie przedwojenne wraki. Co prawda amerykański sen pozwalał poruszać się Johnowi prawdziwymi krążownikami szos, wielkimi jak hamburger. Jednak, gdzie Ci ludzie mieli oczy? Nie rozumiem, dlaczego nie było popytu na to auto. Spójrzcie na piękne linie roadstera z Monachium, a następnie na skrzydlatego Cadillaca. Wychodzi na to, że jednak rozmiar ma znaczenie... Silnik, który napędzał bawarkę był pierwszym powojennym niemieckim V8. Rozwijał 150KM mocy i rozpędzał pojazd do 100km/h w 11 sekund. Na tamte czasy był to dobry wynik. Co prawda nie lubił wysokich obrotów. W każdym razie dla lepszego wyważenia umieszczono go za przednią osią. 


Miniatura 507-ki w skali 1:43 to Minichamps. Udało mi się kupić ją w czasach raczkowania mojej kolekcji. Nie rozróżniałem jeszcze wtedy producentów, nie znałem się na cenach i na jakości. Uważam jednak, że zakup ten był okazją. Samochód ten wzbudził we mnie pożądanie, gdy zobaczyłem go w jednym z czasopism o klasycznej motoryzacji. Tego auta nie da się odzobaczyć. Może się tylko podobać. Nie może być inaczej. Lakier na miniaturze to wspaniale położony srebrny metalik. Nie ma grudek, czy zalanych farbą elementów. Obrzeża opon ozdobiono białym kolorem, co w przypadku auta z lat '50 nie razi, a nawet dodaje szyku, Felgi ozdabiają centralne wyścigowe nakrętki. Pokrywa silnika posiada przetłoczenie, które ma przypominać, że BMW ma lotnicze korzenie. Przednie nerki i boczne skrzela to atrybuty marki, których nie wolno sknocić. Całe szczęście Minichamps wziął sobie to do serca i przyłożył się do zadania wyśmienicie. Najważniejsze, że cudowne proporcje 507 nie zostały tutaj zaburzone. Wnętrze, które jest doskonale widoczne fascynuje. Oryginalna w wyglądzie kierownica w białym kolorze, czy dźwignia zmiany biegów najbardziej rzucają się w oczy.


Cieszę się bardzo, że po latach firma BMW postanowiła wrócić do korzeni. W grudniu 1999 roku pokazała Światu samochód, który wzorowany był właśnie na modelu 507. Mowa o równie pięknej i oryginalnej Z8. W kolekcji mam dwie miniatury tego auta i są one równie doskonałe co opisywany dzisiaj przeze mnie model. Jednak już wcześniej to Arek opisał swój własny egzemplarz tutaj na blogu. Zapraszam więc do lektury archiwalnego już wpisu mojego Kolegi.





















 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz