Mercedes W110 pojawił się w 1961 roku jako następca modelu W120 i przez kolejnych siedem lat był flagowym modelem średniej klasy. Auto nieco urosło w stosunku do swojego poprzednika, a dzięki charakterystycznym skrzydełkom na tylnej klapie zyskał on przydomek "Heckflosse“, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy płetwa ogonowa. W Polsce najczęściej mówiło się na niego skrzydlak. W podstawowej wersji auto napędzane było benzynową jednostką o pojemności 1.9 litra. Drugim dostępnym silnikiem był 2-litrowy diesel. Podobno, gdy Mercedes W110 pojawił się na rynku, w prasie pojawiało się wiele nieprzychylnych, kpiarskich, artykułów o zastosowanej w nim jednostce dieslowskiej.
Wizualnie Mercedes W110 z przodu mocno przypominał swojego poprzednika. Największe różnice znajdowały się w tylnych partiach pojazdu oraz we wnętrzu. Warto zwrócić uwagę na niezwykle charakterystyczny suwakowy zestaw wskaźników. Wnętrze pojazdu unowocześniono w stosunku do poprzednika, chromowane czy drewniane wstawki zastąpiono elementami z tworzyw sztucznych w tym z bakelitu, który był pierwszym sztucznym tworzywem stosowanym w przemyśle na szeroką skalę. Drewniane wykończenia zarezerwowane były wówczas dla produkowanego równolegle, bardziej luksusowego modelu W111.
W 1965 roku model W110 przeszedł modernizację. Na pierwszy rzut oka nie była ona zbyt widoczna i ingerująca w zewnętrzne elementy nadwozia. Najbardziej widoczną zmianą odróżniającą pierwszą serię od drugiej, były duże kierunkowskazy, które z górnej części błotników, przeniesiono pod okrągłe reflektory na przednim pasie. Na tylnym słupku pojawił się wlot powietrza, taki sam jak w modelu W111, oraz przeprojektowano nieco obudowy tylnych reflektorów. Pod maską pojawiły się nowe jednostki napędowe, w tym dwie o pojemności 2 litrów oraz jedna 2.3l. We wnętrzu pojazdu pojawiły się siedzenia z odchylanymi oparciami, a pod koniec 1967 roku także łamana kolumna kierownicza. W tym miejscu warto nadmienić, że serie W110 oraz W111 były pierwszymi samochodami Mercedesa poddanymi kompleksowym testom zderzeniowym pod względem bezpieczeństwa pasażerów.
Ogólnie rzecz biorąc, model W110 był niezwykle udanym samochodem. Jego konstrukcja, niezawodność oraz stosunkowo niewielkie spalanie spowodowały, że stał się on jednym z najpopularniejszych samochodów używanych przez niemieckich taksówkarzy. Na rynku pojawiła się także wersja kombi, jednak nie produkowały jej bezpośrednio zakłady Mercedesa, a zewnętrzna firma będąca przedstawicielem producenta na Belgię. W tym przypadku mówimy o małoseryjnej produkcji, która tak naprawdę zaspokajała potrzeby niewielkiej, celowanej klienteli. Na podwoziach Mercedesów W110 budowano także niewielkie ilości karawanów oraz karetek pogotowia.
Opisywana dzisiaj miniatura to produkt niemieckiej PMA. W tym przypadku mamy do czynienia ze wznowieniem klasycznego modelu, które pojawiło się pod szyldem Maxichamps w charakterystycznym pomarańczowym pudełku. Wielu kolekcjonerów miało mieszane uczucia w stosunku do wznowień, obawiając się głównie utraty wartości modeli w klasycznych, czarnych pudełkach. Osobiście sądzę, że pojawienie się pomarańczowych kartoników pod szyldem Maxichamps, podniosło jeszcze bardziej wartość modeli sygnowanych jako Minichamps.
Zasadnicza różnica pomiędzy Minichamps a Maxichamps jest taka, że modele tej drugiej serii nie posiadają barwionych wnętrz. To właśnie tam możemy dopatrzeć się uproszczenia. Poza tym wizualnie zdarzają się niższej jakości wycieraczki i moim zdaniem na tym różnice się kończą. Zarówno poziom montażu, jak i malowania nie odbiega od modeli, które dzisiaj nazywamy klasycznymi Minichampsami. W opisywanej miniaturce mamy do czynienia z pięknie odwzorowaną bryłą, równym, błyszczącym lakierem bez skaz. Wspaniale prezentuje się cieniowany grill oraz kołpaki. Wnętrze może wydawać się nudne, ale wprawieni modelarze z pewnością znajdą sposób by na to zaradzić. Mnie bardzo podobają się wszystkie chromowane wstawki oraz logotypy. Jedyne, co stanowi bolączkę modeli zarówno Minichampsa jak i Maxichampsa, są bolce reflektorów, których z jakiegoś powodu producent zdaje się nie zauważać.
Na tym zakończę opis miniatury i zaproszę Was do obejrzenia tego ciekawego modelu.
Cóż czepię się tylko do jednego....lepiej brzmi docelowej klienteli niż celowanej.....jakoś tak
OdpowiedzUsuńOpis jak zwykle ciekawy , a i sam model też bardzo fajny🙂
Pamiętam jak na naszej ulicy pojawiał się taki niemiłosiernie kopcąc z wydechu🙂