"Mówimy - Lenin, a w domyśle - partia, mówimy - partia, a w domyśle - Lenin" - są to słowa rosyjskiego poety Włodzimierza Majakowskiego. Dosyć często przytaczał je Henio Lermaszewski w serialu "Dom". Stąd moja znajomość tego cytatu. Nie jestem zwolennikiem rewolucji październikowej, bolszewizmu, czy samego towarzysza Ilicza Ulianowa Lenina. Czasy też nie są odpowiednie, by wspominać o Kraju Rad. Przytoczony cytat doskonale jednak posłuży mi jako wstęp do dzisiejszego wpisu. Mówimy Saab i co przychodzi nam pierwsze na myśl?
W
ostatnich latach, nie istniejąca już marka produkująca samochody
Saab, kojarzyła nam się najczęściej, jako jedna z najbardziej
oryginalnych, którą to w posiadanie brali nietuzinkowi klienci.
Głównie przedstawiciele wolnych zawodów. Takie rozwiązania jak
stacyjka w tunelu środkowym, czy deska rozdzielcza wzorowana na
kokpicie samolotu, to tylko nieliczne przykłady oryginalności konstrukcji. Z Saabem
nierozerwalnie kojarzy się również bogatsza odmiana Aero, z
najmocniejszym w gamie modelu silnikiem, czy rozwiązanie techniczne
w postaci niskociśnieniowego turbodoładowania. Pod koniec istnienia
producent z Trollhattan w wyniku kiepskiej sytuacji finansowej
próbował ratować się kooperując z niemieckim Oplem. Nazywano go
wtedy szwedzką Vectrą.
Niewielu, poza prawdziwymi
miłośnikami motoryzacji, czy entuzjastami marki, zdaje sobie sprawę
z tego, że jeszcze kilka dziesięcioleci temu Saab kojarzył się z
silnikami dwusuwowymi, czy malutkimi nadwoziami przypominającymi
kroplę wody. Do tego, doskonale odnajdywał się w rajdach. Początki
auta z Trollhattan nie wiele odbiegały od znanych nam produktów
samochodopodobnych z FSO. Oczywiście mowa o Syrenie. Szwedzi bardzo
sobie cenili silniki dwusuwowe ze względu na łatwy rozruch w
niskich temperaturach, czy nieskomplikowaną konstrukcję. W
porównaniu do naszych rodowitych konstruktorów potrafili jednak
wykorzystać w swoim pojeździe silnik efektywniejszy i sprawniejszy
(pochodził od DKW), nie wspominając już o jego wytrzymałości. Do
tego cała reszta była bardzo starannie przemyślana i tak samo
zbudowana i złożona. Mistrz kierownicy, wirtuoz wygrywania rajdów
samochodowych Saabem – Eric Carllson podczas jednego z Rajdu Monte
Carlo miał okazję grzecznościowo poprowadzić naszą rodzimą
"Królową szos". Po odbytej próbie złapał się za głowę
i zapytał polskich rajdowców w jaki sposób dali radę dojechać
tym czymś aż do Monako, a co dopiero wystartować w odcinku
specjalnym. Przecież to miało zaraz się rozlecieć! Był
przerażony! Mamy więc pogląd, choć Saab wcale nie odbiegał
konstrukcyjnie od tego, co oferowała nam rodzima motoryzacja w
latach powojennych w Bloku Wschodnim. Silniki dwusuwowe zniknęły z
oferty szwedzkiego producenta dopiero w 1967 roku i zastąpiono je
wtedy V4 z Forda.
Zanim światło dzienne ujrzał bohater
dzisiejszego wpisu, powstały w 1937 roku Saab wytwarzał samoloty
bombowe i myśliwce dla wojska. Latające maszyny to rdzeń i rodowód
szwedzkiej marki, podobnie jak monachijskiego Bmw. Samochody nie były
nawet w planach. Dwa lata później, gdy rozpoczęła się wojenna
zawierucha uruchomiono tam produkcję silników lotniczych. W 1945
roku, gdy zakończyły się działania wojenne skończyły się także
wojskowe zamówienia. Sytuacja firmy nie była wesoła, a cywilne
lotnictwo pasażerskie nie zapewniało finansowego bezpieczeństwa
Saabowi. Na ratunek miała przyjść motoryzacja.
Pod
kierownictwem Gunnara Ljungstroma konstruktora lotniczego, powołano
piętnastoosobowy zespół, który miał się zająć projektowaniem
nowego samochodu osobowego. Prace projektowe rozpoczęto w Likoping,
by w 1947 roku przenieść wydział motoryzacyjny do Trollhattan.
Autorem rysunków przyszłego Saaba 92 był Sixsten Sason i były one
już gotowe w ostatnim kwartale 1945 roku. Nadwozie wzorowano
oczywiście na sylwetce samolotu. Prace trwały w iście ekspresowym
tempie, gdyż już na początku przyszłego roku gotowy był
drewniany model w skali 1:1, którego i tutaj uwaga! - pomalowano
czarną pastą do butów i spolerowano dla dobrego efektu wizualnego.
Dla celów badań aerodynamicznych stworzono także model w skali
1:10, którego wynik dał wspaniały jak na owe czasy współczynnik
Cx równy 0,32.
Pierwszy prototypowy samochód z Trollhattan
został oznaczony Saab 92.001 i był gotowy 4 czerwca 1946 roku.
Szwedzi nazwali go Ursaab, co po przełożeniu w translatorze daje :
"Twój Saab". Poprzedzony był dwoma projektami lotniczymi
Saab 90 Scandia i 91 Safir, dlatego uznano, że kolejny ich projekt
nazwany zostanie właśnie 92. Silnik miał dwa cylindry, którego
łączna pojemność to 692 ccm. Moc nie była pokaźna, ani nawet
duża, ale 20KM była wtedy wartością wystarczającą. Moment
obrotowy wynosił 57 Nm. Rok później zaprezentowano drugi prototyp
oznaczony Saab 92.002. Natomiast seryjna produkcja modelu oznaczonego
już dwucyfrowo 92 rozpoczęła się w 1949 roku.
Miniatura,
którą za chwilę dla Was opiszę tym razem pochodzi od
skromniejszego producenta, ale to nie znaczy, że trzeba go z miejsca
skreślić. Atlas wypuścił serię modeli Saaba, zatytułowaną
"Saab Car Museum Collection". Modele z tej serii zostały
spakowane w specjalne pudełka z wydrukowanymi zdjęciami kilku
historycznych samochodów tej marki. Wśród nich jest także Ursaab.
Po otworzeniu opakowania zauważamy, że model nie znajduje się w
gablotce tylko zabezpieczeniem oprócz podstawki jest składający
się z dwóch części blister ochronny. Podstawka jest biała co
świetnie kontrastuje z czarnym kolorem nadwozia miniatury. Tak jak
wyżej wspomniałem, pomimo tego, ze to tańszy wykonawca modeli, nie
dał nam tego odczuć w żaden sposób. Model ten jest ze mną od
2018 roku. Został zakupiony na warszawskiej giełdzie za kwotę
70zł.
Zaczynając od oceny ogólnej bryły miniatury, można
z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że ta odwzorowana została
prawidłowo. Chociaż samochód, na którym wzorowano model znany
jest mi tylko i wyłącznie ze zdjęć. Oglądając przód Saaba w
czterdziestej trzeciej skali mamy wrażenie jak byśmy przyglądali
się żabie gotowej do skoku. Z drugiej strony przypomina także
grzyb z dużym kapeluszem, albo nawet domek "Smerfów".
Wybaczcie za ostatnie porównanie. Znaczek firmowy jest namalowany na
masce silnika, ale już reflektory, atrapa chłodnicy to dodatkowo
wykonane srebrne elementy, które starannie wykonano i osadzono na
swoich miejscach równo i czysto. Zderzak, ramka rozdzielająca szybę
na dwie części oraz wycieraczki tak samo dobrze udały się
producentowi. Gdy zajrzymy do wnętrza widzimy wszystko jak na dłoni,
a to zasługa jasnych tapicerek. Profil boczny to słabo zaznaczony
kierunkowskaz ramieniowy w przednim błotniku, czy za słabo
wykrojone drzwi, które jak w rodzimej Syrenie są wiatrołapami. Ale
te słabo widoczne linie podziału, to może być po trosze zasługa
czarnego malowania. Tył miniatury jak w prawdziwym samochodzie,
którego jest odwzorowaniem, jest znacznie węższy niż przód
pojazdu. Jednak rozstaw kół jest jednakowy. W tylnej części
karoserii rzucają się w oczy podwójna tylna szyba jak w pierwszych
VW Garbusach, czy tylna pojedyncze światło nad zderzakiem i tablicą
rejestracyjną. A na tej widnieje nazwa typu samochodu- 92001.
Czy
model mnie zadowala? Oczywiście, że tak. Jest to miniatura bardzo
oryginalnego samochodu, do tego prekursora znakomitego producenta
jakim był Saab. Pod koniec istnienia troszeczkę się pogubił, ale
kto nie próbował by ratować się za wszelką cenę. Szkoda, że
stało się tak jak się stało, że Saab umarł. Jednak z mojego
punktu widzenia prawdziwa motoryzacja również zaczyna powolną
agonię i za Chiny Ludowe nie próbuje się bronić. Przykre.
Hola!
OdpowiedzUsuńMuy completa la información y una miniatura muy importante en la historia del automovilismo.
Saludos!!!!
Ale pokrakra xD wygląda jakby go z zupy wyjęli. Świetnie wykonany model i jak zawsze rzetelny wpis ;)
OdpowiedzUsuń