Niedawno pisałem o Neoplanie Citylinerze, autobusie, który stanowił kamień milowy w dziedzinie transportu osobowego. By zrozumieć jego wyjątkowość wystarczy fakt, iż do właśnie dzięki tej konstrukcji podróżujemy dzisiaj na dalekie odległości komfortowo, bez bagażu nad głową i pod nogami, z kawą, stolikiem, lampką do czytania, klimatyzacją i toaletą. Nim Cityliner przetarł nowe szlaki podróżowało się jak w krajach trzeciego świata – byle więcej pasażerów, byle jak, byle dojechać.
To właśnie konstruktorzy Citylinera, a wcześniej legendarnego Hamburga, pokazali światu, że podróż autobusem może być przyjemnością, a nie udręką. Z wysokiego pokładu rozpościerał się wspaniały widok na otaczający podróżnych krajobraz, a przestrzeń pod podłogą pozostawiała szerokie pole do wykorzystania.
Przeczytałem na polskiej stronie Auto Świata, że Niemcy mówią o Citylinerze, że jest to Porsche 911 wśród autobusów. Polemizowałbym z tym określeniem, bo o ile mi wiadomo nikt lepiej nie zna 911tki i Neoplana niż Niemcy. Znam ich kilku i zapytawszy o to porównanie stwierdzili, że 911 kojarzy im się z ciasnotą, koszmarną niewygodą, dość średnim wykonaniem (starsze egzemplarze) i przeraźliwie głośnym, pierdzącym silnikiem, co ogólnie nie ma wiele wspólnego z luksusem i wygodą, jaką oferuje współczesny Cityliner. Bardziej byłbym skłonny uwierzyć w porównanie do S-klasse, ale być może dziennikarz Auto Świata przeżywał właśnie dziecięcą fascynację 911stką, a naczelny rzucił mu na stół temat o Citylinerze i jakoś tak wyszło.
Neoplan Cityliner IV generacji pojawił się w 1994 roku. Firma reklamowała swój nowy produkt, jako Nową Klasę Królewską ’94 - Die neue Königsklasse '94. Zewnętrznie pojazd otrzymał nieco łagodniejsze linie. Nadwozie pozbawiono ostrych skosów i „schodków” nadając mu nieco nowocześniejszy, łagodniejszy wygląd. Przearanżowano także wnętrze pojazdu. Do napędu autobusu nadal używano silników Scania.
Już wtedy, w połowie lat ‘90 w produktach Neoplana normą były zderzaki o kontrolowanej strefie zgniotu, w autobusach zaczęto montować nawigację GPS, a także laserowe systemy pomiaru prędkości. Poza komfortem zarówno podróżnych jak i kierowców, kładziono coraz większy nacisk na bezpieczeństwo. Przyznam się Wam, że samemu szukając informacji o tym autobusie, zaskoczony byłem faktem, jak nowatorska i niesamowicie ważna była to konstrukcja.
Modelik, który widzicie na zdjęciach, podobnie jak ten pokazywany wcześniej, wyprodukowany został przez firmę Rietze w skali 1:87. Miniaturka prezentuje IV generację Citylinera, czyli chyba tą, która i w naszym kraju była swego czasu najpopularniejsza. Były one na wyposażeniu wielu biur podróży oraz firm obsługujących regularne trasy dalekobieżne.
Prezentowana miniaturka pomalowana jest w barwy rzeczywistego, niemieckiego biura podróży Ganserer Reisen z siedzibą w Frontenhausen. Przyznam, że posiadając firmę transportową czy biuro podróży chciałbym zobaczyć na swoim biurku miniaturę mojego pojazdu. To musi być naprawdę fajne uczucie. Zwłaszcza, gdy miałbym do czynienia z tak dobrze odwzorowaną miniaturą.
Pewnie zauważyliście już doskonałą bryłę modeliku. Po raz kolejny zwrócę Waszą uwagę na świetnie dobraną grubością pigmentu i starannie wykonane linie podziału zarówno blach jak i oszklenia. Mimo skali producent zadbał o to, by reflektory stanowiły odrębny element, mało tego, przednie oświetlenie podzielono jeszcze kolorystycznie na białe i pomarańczowe. W H0 nie jest to aż tak często spotykany zabieg. Nawet Herpa nie unika uproszczeń odlewając oświetlenie w modelach wraz z bryłą nadwozia. Lusterka, jak w większości modeli ciężarówek i autobusów w skali 1:87 stanowią osobny element do samodzielnego montażu. Pozwala to uniknąć potencjalnych uszkodzeń w trakcie transportu.
Na koniec nie powiem nic odkrywczego – model po prostu mi się podoba. Jest dokładnie taki, jakiego oczekiwałbym po skali oraz po producencie, który za nim stoi. Nic dodać, nic ująć, dlatego zapraszam Was do obejrzenia kilku zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz