Mam zamiar być szczerym wobec Czytelników tego bloga. Dlatego przyznaję, że nie jestem miłośnikiem stylistyki Opla sięgającej do zmierzchu lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Może wyjątkiem jest tutaj "europejska Corvette", czyli Opel GT z 1968 roku. Pragnę być do tego stopnia uczciwym, że przyznam nawet, że auto, o którym dzisiaj piszę również nie przypadło mi do gustu. Natomiast powojenna linia modelowa producenta z Russelsheim jest dla mnie tak bardzo skomplikowana, że próbując zgłębić jej historię, czuję się tak jak bym usiłował ułożyć puzzle z krajobrazem pustyni Sahara. Dzisiejszy wpis jest więc dla mnie dużym wyzwaniem.
Nazewnictwo powojennych modeli Opla podzieliłem sobie na trzy grupy, w zależności od tego, z czym najbardziej mi się kojarzą. Tak więc do worka z zawieszką "polityka" wrzuciłbym Ople Diplomat i Senatora. Z jednostkami wojskowymi kojarzą mi się te modele niemieckiej marki, które oznaczają stopnie oficerskie. Były to Kadett, Kapitan i Admiral. Były to samochody, które Opel produkował dla najbardziej wymagających klientów. Ostatnią grupą do której pasuje także nasz dzisiejszy bohater wpisu, to Ople których nazewnictwo ma coś wspólnego ze sportem lub w pewnym sensie z prędkością. Olympia, Rekord, w końcu Monza. Był też Blitz, czyli Błyskawica. Opel użył tej nazwy trzykrotnie w swojej historii. Pierwszy raz dla roweru, następnie dla ciężarówki i ostatecznie dla furgonu.
Monza to włoskie miasto pod Mediolanem, w regionie Lombardii. Niedaleko niego znajduje się wybudowany w 1922 roku tor wyścigowy Autodromo Nazionale di Monza. Tor zalicza się do kalendarza Mistrzostw Świata Formuły 1 i odbywa się na nim Grand Prix Włoch. Na długich prostych tego toru kierowcy bolidów osiągają prędkości do 360 km/h. Właśnie w tym momencie zasugerowałbym pauzę. Zastanawia mnie, czym Opel sugerował się nadając jednemu ze swoich produktów nazwę tego włoskiego toru wyścigowego?
Dziwi mnie to tym bardziej, gdyż brnąc w historię Opla, dowiaduję się w końcu, że ta powstała w prostej linii jako odmiana nadwoziowa "politycznego" Senatora A. Jak wiemy sport nie specjalnie ima się w parze z polityką. Ta jest poważna, ciężka w obyciu i bez polotu. Na pewno ma wiele wspólnego z luksusem, ale nie ze smukłością, prędkością i zwinnością. Senator to limuzyna, która zastąpiła Rekorda E, ale także miała być następcą Kapitana i Admirala. Był więc samochodem przynajmniej luksusowym.
Na płycie Senatora A powstało właśnie duże coupe Monza i oba zaprezentowano na wystawie samochodowej IAA we Frankfurcie w 1977 roku. Monza była sukcesorem Opla Commodore A Coupe. Sami widzicie, można zakręcić się w tych Oplach.
Żeby było jeszcze weselej Monza występowała w Wielkiej Brytanii pod nazwą Vauxhall Royal Coupe i debiutował ze słabszym silnikiem 2.8l o mocy 140KM. Pozostali klienci kupujący ten model pod znakiem "błyskawicy w okręgu" cieszyć się mogli początkowo jednym jedynym, ale wystarczająco mocnym, rzędowym, sześciocylindrowym motorem z wtryskiem paliwa o pojemności 3.0l, generującym 180 rączych rumaków.
Projektantem linii modelowej Senator A/Monza był Amerykanin Henry Haga. Jego "dziecko" wyglądem nie odbiegało od stylu innych Opli z tego okresu. Można powiedzieć, że kształt Monzy to jakby połączone kreski, które zostały odrysowane od linijki.
Klienci już od 1978 roku mogli udać się do salonów tej niemieckiej marki po swoje wymarzone cacko. Już po niespełna trzech latach Opel stworzył także szansę dla tych, których ucieszyłoby niższe spalanie lub byli by w stanie obyć się bez bogatego wyposażenia. W cenniku pojawiła się Monza z rzędowym sześciocylindrowym, słabszym, gaźnikowym silnikiem 2.5l, o mocy 136KM oraz czterocylindrowym 2.0l 120KM.
Chciałbym teraz wprowadzić celowy przerywnik, gdyż za chwilę nastąpi facelifting tego dużego coupe. Miniatura, którą macie dzisiaj przyjemność podziwiać, przedstawia właśnie Opla Monzę z pierwszej serii produkcyjnej, którą oznaczono jako "A1". Minichamps swoim produktem odwzorował odmianę z największym możliwym silnikiem. Na pokrywie bagażnika widnieje oznaczenie 3.0E. Cechą szczególną, którą wyróżnia się pierwsza generacja tych samochodów, to chromowane zderzaki i listwy boczne karoserii.
Właśnie już w następnym roku, a na kalendarzach wyrywano wtedy kartki z dniami przypadającymi na 1982, Opel wprowadził zmodyfikowany model "A2". Wyrzucono chromowane zderzaki i listwy, a na ich miejsce założono czarne plastikowe. Wszystkie silniki otrzymały już wtrysk paliwa. Do standardowych pojemnościowo jednostek napędowych dołączył jeszcze 2.2l
Razem z Monzą sprzed modyfikacji zniknęła także usportowiona odmiana ze znaczkiem "S". Jednak już w 1983 roku z bram zakładów Opla zaczęły wyjeżdżać auta z trzema magicznymi literkami – GSE. Monza otrzymała napęd w postaci znanego już sześciocylindrowego, rzędowego motoru trzylitrowego o mocy 180KM. GSE wykończono czarnym, matowym plastikiem, po bokach otrzymał kalkomanie. Na tylnej klapie pojawił się spoiler w kolorze nadwozia, a koła wzbogaciły się o specjalne felgi. Mechanizm różnicowy miał w tej odmianie szperę. Jednak tym co było najlepsze w GSE to wspaniały elektroniczny wyświetlacz zamiast standardowych zegarów.
Kierowca nie miał się co wstydzić osiągów GSE nawet w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Zresztą tak samo jak właściciel przedliftowej 3.0E jaką przedstawia miniatura, którą dzisiaj prezentuję. 215 km/h oraz 8,5 sekundy podczas rozpędzania z miejsca do 100 km/h to naprawdę dobre wyniki.
Opel utrzymywał Monzę w produkcji do 1986 roku i przez ten czas bramy fabryki opuściło 46 008 sztuk tych dużych coupe.
Zanim przejdziemy do oceny przedstawianej miniatury chciałbym nadmienić o ciekawym rozwiązaniu w Monzie, którego nie powstydziłby się Citroen. Mowa o układzie wspomagania kierownicy, którego to siłę można było regulować po otworzeniu pokrywy silnika. Niespotykane rozwiązanie, tak samo jak niespotykanym jest obecnie ten samochód. Winą za taki stan rzeczy jest mała popularność wśród kolekcjonerów. Nie bez znaczenia, pozostało także, co całkiem możliwe u Opla, że większość egzemplarzy została zjedzona przez rdzę.
Prezentowany modelik w tej właśnie kolorystyce od jakiegoś czasu chodził mi po głowie. Nie był to zakup pierwszej kolejności do kolekcji, ale gdy tylko okazało się, że Szymon postanowił pozbyć się właśnie takiego egzemplarza, postanowiłem go kupić. Cieszy mnie bardzo tym bardziej, że w późniejszym czasie udało mi się zdobyć upragnioną Calibrę tego samego producenta. Monza, jako samochód może mnie specjalnie nie interesuje, ale już jako pomniejszony w skali obiekt kolekcjonerski jak najbardziej.
Na podstawce producent określił kolor miniatury jako "karminrot". Z niemieckiego znaczy to karminowy. Karmin jest to barwnik pochodzenia naturalnego, o kolorze głębokiej, nasyconej czerwieni. Do tego wnętrze barwy miedzianej, które wzbogaca tą miniaturę. Sam lakier jest równomiernie położony, bez skaz lubiących pojawiać się na Minichampsach. Jak nigdy nie przeszkadzają mi bolce mocujące, tak te w Monzie trzymające halogeny i kierunkowskazy są aż nadto nachalne. Przyduży wydaje mi się tłumik, natomiast zadowolony jestem z wykonania atrapy chłodnicy, w której doskonale oddano głębię. Listwy boczne, zderzaki oraz gumowe elementy, które mają za zadanie chronić te elementy przed zarysowaniem są bardzo starannie, równo wykonane. Także wszystkie chromy, tworzące ramki szyb i okien, a także stanowiące obramowanie atrapy chłodnicy i tylnego pasa są doskonałe.
Linie podziału drzwi, pokryw silnika i bagażnika, a także szyberdachu są równe i na tyle zaznaczone, że można odnieść wrażenie, że wszystkie te elementy są otwierane.
Jeżeli chodzi o odwzorowanie kształtów nadwozia, to wydaje mi się, że niemiecki producent miniatur zbyt stromo poprowadził pokrywę silnika w tym Oplu. Przez co porównując przód modelika do samochodu (maska i szyba czołowa) może być odrobinę zniekształcony. Właściwą ocenę pozostawiam Państwu.
P.S. Jeżeli chodzi o wybór nazwy dla tego samochodu przez Opla, to można czuć się zawiedzionym. Podobno producent aut z Russelsheim wybrał pierwszą lepszą z brzegu, by nie ciągnąć już archaicznego tematu Kapitanów, Kadetów itd.
Monza A1 znalazła się u mnie już dawno, w zasadzie blisko początku poważnej przygody z 1:43. Zdecydowałem się wówczas na Schuco i nadal lubię miniatury Opli od tego producenta. Model A2 to już Opel Collection, ale również można uznać że udany względem ceny.
OdpowiedzUsuńOba można zobaczyć tutaj: https://i1288.photobucket.com/albums/b492/Abarth098/Opel/3daa3d81-7093-4c28-a78e-69aa3693f9d7_zpsa5550a04.jpg
Wracając jeszcze do Senatora A, to na bazie Rekorda E na tej samej płycie podłogowej australijczycy tworzyli niezłe wyścigówki pod marką Holden :D Z tej generacji Commdore mam jednak tylko odmianę cywilną: https://i1288.photobucket.com/albums/b492/Abarth098/DSCN1093_zps8c8876f7.jpg
Pozdrowienia!
Te kolorowe wnętrze robi robote, wszędzie powinny być tak kolorowe, a ponure
OdpowiedzUsuńMy first car was a Opel Monza like that but in metallic gold. Was a present by my grandad. I also have the Minichamps, a better model than Schuco's in terms of accuracy.
OdpowiedzUsuńDzięki tej miniaturze zacząłem interesować się historią Opla na poważnie. Być może na Monzie, GT '68 i Calibrze nie zakończę mojej ciekawości tą marką.
Usuń