W gamie samochodów Renault model Mégane zajmuje szczególne miejsce. Od chwili debiutu w 1995 do 2008 roku sprzedano ponad 3,5 miliona egzemplarzy. Na jego bazie powstały bardzo popularne minivany Mégane Scenic, które znacząco przyczyniły się do upowszechnienia aut tego segmentu. Renault oferował swojego lidera praktycznie w każdej wersji nadwozia, liczba dostępnych silników mogła przyprawić o zawrót głowy tak jak lista wyposażenia dodatkowego.
W 2002 roku pokazano drugą generację tego kompaktowego auta. Wyróżniała się na tle konkurencji odważną stylistyką, szczególnie w wersji hatchback. Wyraźnie nawiązywała stylem do bardziej prestiżowych modeli Vel Satis i Avantime. W przeciwieństwie do nich Mégane drugiej generacji stało się hitem na rynku.
Po niespełna sześciu latach nadszedł czas na prezentację trzeciej odmiany kompaktowego Renault. Odbyła się ona podczas Paryskiego salonu samochodowego w 2008. W przeciwieństwie do rzucającego się w oczy poprzednika, tym razem styliści firmy postawili na mocno stonowaną linię nadwozia zwłaszcza w wersji pięciodrzwiowej. Mégane nie wyróżniało się niczym szczególnym na tle konkurentów. A ci byli naprawdę mocni. Na tym samym Paris Motor Show debiutował Golf VII, nieco wcześniej Peugeot 308 i Fiat Bravo. Wszystkie te auta charakteryzowały się szerokim słupkiem C i linią okien unoszącą się nieznacznie ku górze. Nie podejmuję się oceniać, które z aut było ładniejsze, lecz mam nieodparte wrażenie, że Renault i Fiat o wiele lepiej zniosły próbę czasu niż inne kompakty.
W oczy rzucały się ciekawie zaprojektowane przednie światła. Sięgały mocno w głąb przednich błotników. Ich dolne krawędzie komponowały się z wlotem powietrza w zderzaku, który tworzył wrażenie uśmiechu. Zaskakiwał brak grilla. Linie maski silnika i górną krawędź przedniego zderzaka poprowadzono tak, że elementy te stykały się ze sobą. W centralnym punkcie wyeksponowano logo Renault. Taki kształt przodu niejako został wymuszony przez zmianę przepisów mających na celu skuteczniejszą ochronę pieszych w przypadku potrącenia. Francuzi przywiązywali bardzo dużą uwagę do kwestii bezpieczeństwa. Celowali w uzyskiwanie maksymalnych ocen w testach EuroNCAP. Niemal każdy ich model otrzymywał wymarzone pięć gwiazdek w testach zderzeniowych.
Tył auta był bardzo masywny. Zdominowany został przez dwukolorowe klosze tylnych lamp. Szyba tylnej klapy łagodnie opadała w centralnej części, niejako wskazując logo producenta i umieszczoną poniżej nazwę modelu.
Oprócz wersji pięciodrzwiowej pokazano także trzydrzwiowe coupé. Jego o wiele dynamiczniejsze nadwozie było bardziej zindywidualizowane od rodzinnego hatchbacka.
W rok po premierze francuzi pokazali odmianę kombi, nazywaną Grandtour. Ta wersja oparta była na nieco przedłużonej płycie podłogowej. Dzięki temu udało się wygospodarować bardzo dużą przestrzeń bagażową. O ile wersja pięciodrzwiowa mogła pomieścić 405 litrów bagażu, to kombi pochłaniało aż 525 litrów. Przedział bagażowy cechował się płaską podłogą, a dolna część klapy bagażnika zachodziła aż na zderzak, by nie unosić zbyt wysoko ładowanych przedmiotów. Na szczęście bagażnik można było powiększyć składając asymetrycznie dzieloną tylną kanapę. Wtedy jego pojemność wzrastała do imponujących 1595 litrów.
Stylistycznie Grandtour był rozwinięciem wersji pięciodrzwiowej. Linia okien przedziału bagażowego bardzo ostro unosiła się ku górze. Samo okno było nad wyraz małe, jakby umieszczone nieco na siłę.
Wnętrze mogło się podobać. Postawiono w nim na oszczędność wyrazu, swego rodzaju designerską ascezę. Centralnym punktem konsoli środkowej były kratki nawiewów powietrza. Centrum sterowania klimatyzacją i radiem umieszczono zdecydowanie niżej, tak by swobodnie można było je obsługiwać trzymając dłoń na lewarku biegów. Najbardziej w oczy rzucał się jednak centralnie umieszczony wyświetlacz zawierający cyfrowy prędkościomierz oraz wskaźniki paliwa i temperatury silnika. Na prawo znalazł się niewielki wyświetlacz przebiegu kilometrów i komputera pokładowego. Za to na lewo zupełnie niepasujący do innych wskaźników tradycyjny wskazówkowy obrotomierz. Jeszcze bardziej zagadkowe jest żółte a nie czerwone pole na obrotomierzu.
Tradycyjnie w Renault do uruchomienia samochodu niezbędna była karta a nie kluczyk. W Mégane III mocno dopracowano ten element, ponieważ we wcześniejszych modelach okazywał się on dość zawodny. Nowością był także system Start & Stop. W bogatszych wersjach wyposażenia zamiast wyświetlacza radia zainstalowany był kolorowy ekran fabrycznej nawigacji.
Nowe Mégane było także zwiastunem rewolucji jaką miały przejść silniki benzynowe. Turbodoładowane czterocylindrowe motory TCe o pojemnościach 1,2 i 1,4 generowały moc 115 i 130KM. Ich rodzinę uzupełniał topowy 2,0 220KM. W wersjach RS osiągał on nawet 265KM. Dla klientów niezbyt przekonanych do turbo oferowano wciąż wolnossące jednostki 1,6 i 2,0.
Silniki Diesla od dawna cieszyły się we Francji dużym powodzeniem. Nie powinna więc dziwić bardzo szeroka oferta tych jednostek. Podstawowe 1,5 dCi może nie powalały osiągami, były jednak stosunkowo trwałe. Choć czasem lubiły się w nich przekręcić panewki. Zdecydowanie lepszym wyborem były 1,9 i 2,0 dCi. Mocne, dynamiczne i oszczędne. Niestety, wyposażane już w filtr DPF. Nie ma róży bez kolców.
W 2012 roku auto przeszło faceliftig. Zmiany oprócz nadwozia dotknęły także jednostki napędowe. Zniknęły bezpowrotnie wolnossące 1,6 a ich miejsce zajęły 1,2 TCe.
Renault Mégane trzeciej generacji produkowano aż do 2016 roku. Auto posłużyło, jako baza dla kilku innych modeli koncernu oferowanych na całym świecie.
W maju 2019 roku odebrałem przesyłkę z modelem w kolorze vert olivette. Miniatura prezentowała model z 2009 roku, przed liftingiem. Tradycyjnie szukałem wydania dilerskiego, charakteryzującego się większą gablotką i lustrem w jednym z rogów podstawki. Całość zamknięta jest w lakierowany szary kartonik z żółtymi akcentami. Lubię takie wydania aut francuskich. Pewnym zaskoczeniem dla mnie jest to, że oprócz plastików ochraniających nadwozie pod modelem także umieszczono plastik pod autkiem.
Świetne wrażenie robi ciemnozielony kolor Mégane. Pięknie lśni, jest idealnie nałożony, tradycyjnie zresztą dla Norev. Sznytu dodają srebrne relingi dachowe i klamki drzwi. Bardzo wyraźnie zaznaczone są poszczególne elementy nadwozia. Doskonale prezentuje się logo z przodu i na klapie bagażnika. Niewielkim minusem jest nazwa modelu na tejże klapie. Użyta czcionka jest trochę zbyt gruba względem oryginału.
Całkiem nieźle prezentują się światła Mégane. Bolce mocujące przednie reflektory udanie imitują tuby ksenonów, ładnie wygląda także żebrowanie w górnej części przednich świateł. Gorzej wygląda sprawa świateł drogowych. Zamiast nich ze świateł zioną czarne dziury. Natomiast niczego nie mogę zarzucić tylnym lampom. Szkoda, że trzecie światło stop i odblaski pod zderzakiem to jedynie czerwone naklejki.
Całości dopełniają aluminiowe felgi, za którymi skrywają się tarcze i zaciski hamulcowe. Na pochwałę zasługują również wykonane z plastiku wycieraczki przedniej szyby. Małą wadą jest brak ogrzewania tylnej szyby. Dodałoby ono realizmu miniaturze. Nieco większym niedociągnięciem są źle spasowane szyby w tylnych drzwiach i w przedziale bagażowym.
Ciężko cokolwiek zarzucić wnętrzu modelu. Fotele, dolna część deski rozdzielczej i kierownica są beżowe, natomiast górna część deski i roleta bagażnika jest czarna. Bardzo udane połączenie. Dominującym elementem jest kolorowy ekran nawigacji. Także panele radia i klimatyzacji świadczą o dbałości, jaką Norev wykazał się wykonując wnętrze. Za kołem kierownicy wyróżnia się jasny podświetlony prędkościomierz. Na tunelu środkowym umieszczono wyraźnie zaznaczone przyciski sterowania tempomatem. Ciekawy detal.
Wykończenie boczków w drzwiach jest bardzo staranne. Także one wykonane są w dwóch kolorach. Poszczególne elementy są dokładnie odwzorowane i pomalowane. Niestety, model pozbawiony jest pasów bezpieczeństwa. Trochę to dziwne w miniaturze auta szczycącego się dbałością o bezpieczeństwo podróżujących Renault.
Model Renault Mégane trzeciej generacji uzupełnił minikolekcję tych aut w wersji kombi. Zdobycie go warte było zachodu. To bodaj pierwsza rodzina modeli skompletowana przeze mnie i na pewno nie ostatnia.
Chociaż jest bardzo nowoczesny jak na mój gust, nie można zaprzeczyć, że jest całkiem piękny. Wnętrze jest spektakularne. Wiemy już, że Norev jest świetnym producentem, ale wciąż nas zadziwia. Światła są po prostu fantastyczne.
OdpowiedzUsuńUwielbiam różnorodność modeli na Twoim blogu, ale niestety mam miejsce tylko na skalę 1:43 i okres między 1936 a 1992 rokiem.
Dzięki za pokazanie tylu modeli, pozdrawiamy.
Cieszymy się niezmiernie że spodobały się prezentowane modele. Staramy się przedstawiać Wam możliwie największy wachlarz miniatur.
UsuńPrzyznam że rozpiętość dat 1936-1992 zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Kawał motoryzacyjnej historii.
Pozdrawiam!