Gdy 1899 roku bracia Louis, Marcel i Fernand Renault zakładali Société Renault Frères ich mottem na pewno nie był cytat z Ziemi obiecanej Reymonta „Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic. To razem mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę”. Pochodzili z zamożnej rodziny, która dorobiła się na handlu tekstyliami. Podobnie jak inni wielcy tego świata, Jobs, Bezos czy Gates, zaczynali w szopie i osiągnęli niesamowity sukces. Już rok po rozpoczęciu działalności sprzedali 76 pojazdów projektu Louisa.
To Louis Renault był głównym inicjatorem rozwoju firmy. Projektował nie tylko samochody, lecz także silniki i ich osprzęt, skrzynie biegów czy wały napędowe. Po śmierci Marcela w 1903 roku i odejściu z projektu Fernanda w 1908, chwycił za stery i z rozmachem budował przedsiębiorstwo.
Gdy we wrześniu 1914 roku wojska kajzerowskich Niemiec parły na Paryż, armia francuska stawiła im silny opór nad rzeką Marną. Na skutek zaciekłych ataków Francuzi ponosili ogromne straty w ludziach. Potrzebne były natychmiastowe posiłki. Odwody stacjonowały w stolicy, problem stanowiło szybkie przerzucenie wojsk do walki. Dowództwo zadecydowało o zarekwirowaniu pięciuset paryskich taksówek by dostarczyć uzupełnienia na front. Traf chciał, że paryskie taksówki produkowało właśnie Renault. Tak narodziła się legenda taxi de la Marne. Po raz pierwszy samochody dostarczyły ogromną ilość żołnierzy na pole walki. Dla firmy była to niesamowita reklama i powód do dumy.
Z czasem Renault rozwinęło swoją działalność o sprzęt wojskowy, w tym pierwsze czołgi. Wojenna zawierucha przyczyniła się do rozwoju technologicznego firmy. Doświadczenia zdobyte w czasie Wielkiej Wojny procentowały przy opracowywaniu powojennych modeli osobówek i ciężarówek. Renault biło się z Citroenem o palmę pierwszeństwa wśród francuskich producentów aut.
Cieniem na firmie położył się okres II wojny światowej. Louis Renault wciąż kierował przedsiębiorstwem, choć już pod nadzorem niemieckich okupantów. Tak bardzo angażował się w projekty dla Niemców, że w nagrodę został aresztowany we wrześniu 1944 przez władze wolnej Francji i oskarżony o kolaborację. Nie doczekał procesu, ponieważ zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w więzieniu miesiąc po aresztowaniu.
Majątek Renault na mocy uchwały rządu Francji przeszedł na własność państwa. Na czele przedsiębiorstwa stanął inżynier Pierre Lefaucheux. Jego głównym zadaniem stało się odbudowanie zniszczonych zakładów i możliwie najszybsze rozpoczęcie produkcji samochodów. W 1947 Renault zaprezentował swój pierwszy powojenny model, 4CV. Okazał się on ogromnym sukcesem, który pozwolił firmie podnieść się ze zgliszczy. Warto nadmienić, że był to ostatni samochód, nad którym pracował Louis Renault. 4CV miało być odpowiedzią na VW Garbusa. Projekt opracowano w tajemnicy przed Niemcami w latach 1942-1943.
W kolejnych latach Renault stał się największym producentem aut we Francji. Modele koncernu stawały się legendami, jak choćby Renault 4 i 5. Każdy znalazł w ofercie auto dla siebie. Miejskie maluchy, rodzinne auta czy samochody klasy wyższej, kusiły przystępnymi cenami, nowoczesnymi technologiami i interesującym wyglądem.
Istotne znaczenie dla firmy miały samochody klasy średniej. Ze względu na dużą ilość miejsca dla pasażerów, komfort jazdy i pojemne bagażniki były idealne na wakacyjne wyjazdy na Lazurowe Wybrzeże, tradycyjny kierunek francuskich wczasowiczów. Oczywiście, to ogromne uproszczenie. Auta takie jak Renault 21 czy Laguna świetnie sprawdzały się zarówno w dłuższej trasie jak i paryskich korkach.
W 2001 roku Renault pokazał światu drugą generację Laguny. Pierwsza seria została entuzjastycznie przyjęta na rynkach ze względu na odważną stylistykę i przestronność wnętrza. Jej następca był odważnym krokiem w XXI wiek. I tu dobra rada. Zanim zdecydujecie się kiedykolwiek na taki krok, sprawdźcie czy macie dobrze zawiązane sznurówki. W Renault tego nie zrobili. Laguna II okazała się wizerunkową klapą. Samochód mający być pokazem technologicznego zaawansowania koncernu okazał się siedliskiem wszelkich możliwych awarii. Niedopracowana elektronika zawodziła, jak Zenek Martyniuk na Sylwestrze z Dwójką, plastiki skrzypiały niczym pierwsze próby niewprawnego skrzypka, panewki w silnikach dCi potrafiły ukręcić się z gracją łyżwiarza figurowego wykonującego potrójnego Axla. Na niewiele zdała się doskonała przestronność wnętrza i ogromny bagażnik w kombi. Laguna II poległa.
Jej następczyni, Laguna III, choć była bardzo dopracowanym samochodem nie dała rady uporać się z fatalnym imagem poprzedniczki. W Renault zdano sobie sprawę, że pomóc w odzyskaniu reputacji może tylko zupełnie nowy model. Już sama nazwa auta miała mieć pozytywne konotacje, stąd Talisman.
Projekt nadwozia powierzono młodemu designerowi Alexisowi Martot. Ten postawił na połączenie klasyki i nowoczesności. Zrezygnował z nadwozia hatchback na rzecz sedana. Trójbryłowe nadwozie miała charakteryzować elegancka i dynamiczna linia odznaczająca się lekkością odróżniającą ją od ciężkiego w odbiorze Passata. Efekt końcowy udał się znakomicie. Patrząc na Talismana widzi się auto wyraźnie nawiązujące do nieco wyższego segmentu. Na pewno nie można powiedzieć, że jest to samochód zaprojektowany w rewolucyjny sposób. Nie sposób odmówić mu smaczków w postaci ciekawie zaprojektowanych reflektorów ze światłami do jazdy dziennej w kształcie litery C. Bardzo spójnie zamykają one przedni pas z mocno wyeksponowanym logo koncernu. Tylne światła z wyciągniętą linią w stronę środka klapy bagażnika optycznie poszerzają samochód, co daje bardzo efektowny widok po zmroku, gdy światła zostaną włączone.
Dynamiki sylwetce dodaje niewielkie przetłoczenie dolnej linii okien na wysokości tylnej osi. Stał się on jednym ze stylistycznych wyróżników nowych aut Renault. Dostrzeżemy je w Scenicu, Megane czy Kadjar.
Wnętrze imponuje przestronnością. Można poczuć się w nim jak w aucie o klasę wyższym. Taki też był cel zespołu projektantów. W pewnym stopniu Talisman zastąpił model Latitude z segmentu E. Elementem dominującym w środku jest pionowo umieszczony centralny wyświetlacz dotykowy obsługujący radio, nawigację czy kamerę cofania. Ilość przycisków, przełączników czy pokręteł ograniczono do niezbędnego minimum. Układ panelu sterowania na pewno jest przejrzysty. Czy ładny? Kwestia gustu.
Samochód wyposażony jest w całe mnóstwo czujników, asystentów i układów bezpieczeństwa. Może jestem starej daty, nie pasuję do nowoczesnej motoryzacji, ale dla mnie uzbrajanie auta w asystenta pasa ruchu bądź czujnik ostrzegania o przeszkodzie, ma na celu odwrócenie uwagi kierowcy od prowadzenia pojazdu. Po co ma się skupiać na drodze, jeśli „myśli” za niego technologia. Kierowanie samochodem nie jest czynnością przesadnie skomplikowaną i wymagającą wyjątkowych umiejętności. Lecz, jak każdej innej czynności, trzeba poświęcić temu możliwie jak najwięcej uwagi. Żeby nie było, uważam czujniki parkowania czy martwego pola za bardzo przydatne w codziennej eksploatacji.
Renault Talisman został zaprezentowany w lipcu 2015 roku w Château de Chantilly pod Paryżem. W trakcie Frankfurt Motor Show w tymże roku pokazano odmianę kombi, tradycyjnie nazwaną Grandtour.
Wiosną 2017 roku podczas przeglądania serwisu Allegro natrafiłem na model Talismana Grandtour. Sprzedającym okazał się salon firmy w Alejach Jerozolimskich. Zaledwie kilka kilometrów od mojej pracy. Zadzwoniłem z pytaniem czy model jest dostępny od ręki, gdy okazało się, że tak, postanowiłem udać się tam tego samego dnia. Na miejscu okazało się, iż cena salonowa jest nieco wyższa, niż ta w serwisie transakcyjnym. Jednak dzięki uprzejmości szefa działu akcesoriów udało mi się nabyć Talismana w cenie internetowej. Jeszcze w salonie otworzyłem biały, nic niemówiący kartonik i wysunąłem zeń elegancką szkatułkę. Po uchyleniu wieczka rozdziawiłem buzię. Piękny, ciemnoniebieski metalik świetnie prezentował się na tle bieli wyściełającej szkatułkę. Od razu porównałem go z oryginałem stojącym w salonie i nie znalazłem żadnych niedostatków. Co więcej, model kupiony przed chwilą pochodził z serii limitowanej do 3000 sztuk i ma numer 631.
Po powrocie do domu przyszedł czas na dokładniejsze oględziny nabytku. Lakier bleu métallique bardzo efektownie prezentuje się w pełnym słońcu. Nałożono go bardzo starannie, a powłoka jest idealnie równa. Także nadwozie pozbawione jest wad. Nie znajdziemy nań żadnych zgrubień, dziobów czy ubytków. Wszystkie elementy spasowano bardzo dokładnie. Doskonałe wrażenie robi grill, na którym odwzorowano nawet niewielkie wklęśnięcie pod znaczkiem Renault. Norev stanął na wysokości zadania.
Na szczególne słowa uznania zasługują przednie światła. Udało się oddać skomplikowane przetłoczenia wewnątrz lamp oraz harmonijne połączyć światła ze srebrnym paskiem grilla tworzącym podstawę reflektorów.
Rewelacyjnie prezentują się imitujące chrom srebrne obwódki szyb bocznych i wlotów powietrza pod zderzakiem. Całości dopełniają srebrne obwódki oznaczenia wersji na przednich błotnikach i końcówki układu wydechowego. Nad tymi ostatnimi umieszczono klosze lamp przeciwmgielnych. Doskonały detal, dodający modelowi autentyczności. Wielkie brawa należą się producentowi za idealnie wklejoną na klapie bagażnika nazwę Talisman. Dość często zdarza się krzywo nałożona kalkomania, psująca cały efekt.
Model wyposażono w felgi RS0028 odpowiadające rozmiarowi 19”. Idealnie wpisują się w kształt nadkoli. Na dekielkach kół umieszczono wzorowo naklejony znaczek Renault.
Wnętrze wykonano z podobnym pietyzmem jak karoserię. Aż szkoda, że ukryto je za szybami w drzwiach przednich. Jak w prawdziwym aucie we wnętrzu dominuje ekran dotykowy z systemem R-Link. Jakości wykonania kierownicy nie powstydziłby się AutoArt. Srebrne wstawki ani na moment nie wychodzą poza przeznaczony dla nich element. Wskaźniki zegarów wydają się żywcem przeniesione z prawdziwego samochodu. Panel środkowy jest równie estetycznie wykonany. Deska rozdzielcza i obicia boczków w drzwiach wykonano w kolorach czarnym i brązowym. Nie jest to moje ulubione połączenie kolorystyczne, jednak w tym modelu nawet to do siebie pasuje. Całości dopełniają starannie odwzorowane brązowe fotele i kanapa z tyłu.
O ile przyzwyczajony jestem do dokładnego wykonania elementów na drzwiach czy panelu środkowym, o tyle odwzorowanie uchwytów na podsufitce nad przednimi fotelami i tylną kanapą wzbudziło mój zachwyt. Obejrzałem kilka modeli innych producentów i żaden nie ma takich elementów. Niemal zapomniałbym wspomnieć o ekranie HUD. Detal świadczący o wysokiej staranności firmy Norev.
Wady? Ja nie znalazłem. Renault Talisman Grandtour to bez wątpienia najlepiej wykonany model od Norev w moim zbiorze. Wart każdej złotówki, jaką na niego wydałem. Bez wahania może konkurować z produktami takich producentów jak AutoArt czy Kyosho. Jeśli będziecie mieli okazję nabyć taki modelik, możecie to zrobić bez obaw. Szczerze polecam.
Nowe renówki wyglądają świetnie, a Talisman jest tego dobrym przykładem ;)
OdpowiedzUsuńMiniaturka bardzo fajna, uwielbiam takie szkatułkowe wydania!
To był mój pierwszy szkatułkowy model. Ogólnie dilerskie wydania Norev są świetnie, niezależnie od prezentowanego modelu.
UsuńPozdrawiam!