Dzisiejszy wpis będzie z nieco innej… beczki. Jak już pewnie część z Was zauważyła uciekniemy na chwilę od ram skali, którą narzuciliśmy sobie w Muzeum 1:43. Zapewniam Was jednak, że ów ucieczka, wbrew pozorom, ma silny związek ze skalą 1:43. Nim jednak dobrnę do wyjaśnień, chciałbym Wam na początku opowiedzieć kilka słów o samochodzie, który bez wątpienia jest jedną z najjaśniejszych w plejadzie gwiazd motoryzacji. O konstrukcji, bez której prawdopodobnie cały przemysł samochodowy wyglądałby inaczej, wreszcie o aucie, które mimo swojego wieku nadal wzbudza zachwyt i chęć posiadania. Cofnijmy się do roku 1976.
Rok ten bez wątpienia nie należał do spokojnych. Już pierwsze dni stycznia przyniosły szereg zatrważających informacji. Czerwoni Khmerzy przemianowali Kambodżę na Kampuczę, całkowicie przejmując władzę. Rozbicie się w Moskwie samolotu Tu-124, rozpoczęło serię katastrof, w których w ciągu roku zginęło ponad 1200 osób. Najtragiczniejszą z nich było zderzenie dwóch samolotów nad Zagrzebiem, w którym śmierć poniosło 176 osób. Wojna domowa w Libanie zbierała coraz krwawsze żniwo. Chrześcijanie dokonali masakry palestyńskich uchodźców w Bejrucie, muzułmanie w odwecie wymordowali kilkuset mieszkańców chrześcijańskiego miasta Damur. Trzęsienia ziemi w Gwatemali, Hondurasie i Włoszech pochłonęły blisko 25 tysięcy ludzi. Seryjny nowojorski zabójca David Berkowitz zastrzelił swoją pierwszą ofiarę, a w Zairze odkryto wirusa Ebola. W skali globu zapewnie nie wyglądało to tak źle, ale z perspektywy czasu i statystyk – istna zgroza.
Rok 1976 miał oczywiście i lepsze strony. Warto przypomnieć, iż to właśnie w ’76 odbyły się pierwsze komercyjne loty samolotów Concorde z Londynu do Paryża. W 1976 roku miały swoje premiery kultowe już dziś filmy „12 prac Asterixa” oraz „Skrzydełko czy nóżka” z niepodrabialnym i nieodżałowanym Louisem De Funesem, który notabene w filmie porusza się przedłużoną wersją Mercedesa W114/115. To właśnie w 1976 roku w Brazylijskiej telewizji po raz pierwszy świat zobaczył „Niewolnicę Isaurę”, na której punkcie, kilka lat później, oszalała każda polska gospodyni domowa. Wreszcie w 1976 założono firmę Apple Inc., a brytyjskie radio BBC udowodniło (po raz kolejny), jak łatwo manipulować ludźmi. Podczas programu prima aprilisowego poinformowano słuchaczy, iż właśnie 1go kwietnia, wystąpić miały zakłócenia w grawitacji wynikające z oddziaływania na siebie Jowisza i Plutona… linie telefoniczne zostały przeciążone przez ludzi odczuwających zmniejszoną grawitację. Cóż, jak widać ciemnota wszędzie - była, jest i będzie.
W Polsce rok 1976 przyniósł poprawkę w konstytucji, do której dopisano przewodnią rolę PZPR i przyjaźni z ZSRR. W Zakopanem otwarto muzeum Karola Szymanowskiego, a przy Komendzie Głównej Milicji Obywatelskiej utworzono pierwszy oddział antyterrorystyczny. W Stoczni Gdańskiej zwodowano pierwszy kontenerowiec, a w Warszawie utworzono drugi rząd premiera Piotra Jaroszewicza. Polska Marynarka Wojenna pożegnała ORP Burza, a we wrześniu swoją premierę miała komedia „Motylem jestem, czyli romans 40-latka” oraz „Smuga cienia” (nie mylić z ostrym cieniem mgły). Słowem - nie licząc strajków w Radomiu i Ursusie, na tle tego, co działo się na świecie - w Polsce panowała istna sielanka.
Tymczasem, w sztucznym świetle nie energooszczędnych, nie ledowych, a zwykłych żarówek, na stołach kreślarskich projektantów Mercedesa powstawało coś, co, czego jeszcze sami zainteresowani nie wiedzieli, miało raz na zawsze zmienić oblicze motoryzacji. Już w końcu 1975 roku na rynek trafiła przedpremierowa seria zupełnie nowego pojazdu oznaczonego symbolem W123, który udowodnił, że Mercedes Benz nie ma sobie równych. Dlaczego w 1975? Część historyków marki sprzecza się odnośnie pierwszej serii produkcyjnej W123, którą oznaczają symbolem 0,5. Miała ona być swoistym preview, ponieważ „first series” datowana jest dopiero na rok 1976.
Nowy model znacznie zmienił się w stosunku do poprzednika, lecz przez jakiś czas obydwa modele, tj. W114/115 i W123 sprzedawane były równolegle. Oferta W114/115 była kierowana głównie do tych klientów, którym nie odpowiadała nowoczesna i znacznie odmienna stylistyka nowego modelu, a wg niemieckich źródeł takich było wielu. Oczywiście model W123 stał się hitem sprzedażowym. Smukła, znacznie zgrabniejsza linia nadwozia przykuwała oko, samochód zdawał się być wizualnie lżejszy, bardziej proporcjonalny – po prostu ładniejszy od swojego przysadzistego poprzednika. Zainteresowanie klientów przeszło najśmielsze oczekiwania producenta. Zdarzało się, że od złożenia zamówienia do zakupu samochodu klienci czekali po kilka lat. Auto bardzo szybko stało się obiektem spekulacji. Roczne egzemplarze sprzedawano za cenę o kilka tysięcy DM drożej niż salonowe. Dotychczas w całej historii niemieckiej motoryzacji, tylko w przypadku modelu W123 taka sytuacja miała miejsce. W 1980 roku model W123 prześcignął w statystykach rejestracji nawet odwiecznego króla - Volkswagena Golfa, stając się najchętniej kupowanym niemieckim samochodem.
W123 produkowany był w trzech wersjach nadwoziowych. Klient mógł wybierać pomiędzy eleganckim sedanem, stylowym coupe oraz praktycznym kombi. W gamie silników pojawiły się zarówno jednostki benzynowe, jak i dieslowskie. Te ostatnie, właśnie w Mercedesie, udowodniły raz na zawsze wyższość silników diesla nad benzyniakami, osiągając kilkumilionowe przebiegi bez napraw głównych. Statystyki ADAC podają uśredniony przebieg modelu W123 na poziomie prawie 900 tys. km. Wersje 200, 230, 250, 280 i 280E posiadały silniki benzynowe, natomiast 200D, 220D, 240D i 300D, napędzane były przez jednostki dieslowskie. W oznaczeniach numerycznych zawarta była informacja o pojemnościach silników.
Projektanci Mercedesa pracując nad modelem W123 położyli też duży nacisk na bezpieczeństwo podróżnych. W samochodzie zastosowano kontrolowane strefy zgniotu, łamaną kolumnę kierownicy oraz wzmocniono konstrukcje dachu i słupków bocznych. Dodatkowo W123 wyposażony był w system ABS oraz poduszki powietrzne.
Przez cały okres produkcji Mercedes W123 przechodził jedynie drobne modyfikacje polegające na poprawianiu jednostek napędowych, kosmetycznych zmianach we wnętrzu pojazdu oraz, najbardziej widoczną – zmiana okrągłych reflektorów przednich na kwadratowe. Cóż, w latach produkcji W123 producenci nie mieli jeszcze fioła na punkcie corocznych liftingów i wymiany modelu, co dwa lata. Jeśli coś działało i zapewniało zyski, nie należało tego nadto zmieniać.
Dowodem popularności modelu W123, poza jego wyższymi cenami na rynku wtórnym, był jeszcze jeden ciekawy fakt. Otóż poza Europejczykami w Mercedesie W123 zakochali się także Chińczycy. W123 oficjalnie produkowany był w Chinach w latach 1987-1988, jednak poza oficjalną produkcją inna chińska fabryka Bamin Automobile produkowała model do złudzenia przypominający niemieckiego króla szos. Ich kopia W123 zbudowana była na podwoziu uterenowionego Bamin BM212A i oferowana była w czterech wersjach nadwoziowych.
Produkcję modelu W123 zakończono w styczniu 1986 roku. Łącznie fabryki opuściło 2 696 915 egzemplarzy w różnych wersjach nadwozia. Auto po dziś dzień pozostaje symbolem niezawodności, oraz stanowi coraz bardziej pożądany obiekt kolekcjonerski.
Skoro już przy tematyce kolekcjonerskiej jesteśmy, to chyba odpowiedni moment żeby wyjaśnić Wam, dlaczego mój model W123 wykonany jest w skali 1:18. Otóż wyjaśnienie jest z goła prozaiczne. Na rynku modeli 1:43 nie ma porządnie wykonanej miniatury Mercedesa W123. Zapewne zaraz podniosą się głosy, że przecież PMA produkowało całą masę miniaturek tego auta. Nie przeczę, ale z ich proporcjami i koszmarnymi przednimi reflektorami, dla mnie ich propozycja jest nie do przyjęcia. Nie mógłbym patrzeć na te ociosane kawałki plastiku udające najbardziej charakterystyczny element W123 czyli przednie światła. Dość dobrze zrobiona była miniatura PCT, która pojawiła się w niemieckiej serii Mercedes Benz Sammlung, ale pozostaje ona bardzo trudno dostępna. Dlatego zdecydowałem się na zakup nowości na rynku czyli modelu w skali 1:18 sygnowanego logiem Noreva.
Dotychczas nie posiadałem w kolekcji żadnej miniatury w skali 1:18 i trochę biłem się z myślami, jednak w momencie, gdy już rozpakowałem model i ustawiłem na stole, moje wszelkie obawy zamieniły się w zachwyt. Przede wszystkim bryła, która odwzorowana i pomalowana jest idealnie. Wszystkie zewnętrzne detale znalazły się na swoich miejscach i wykonano je na naprawdę świetnym poziomie. Zwróćcie uwagę na klamki, klosze reflektorów, lusterka, wycieraczki oraz logotypy. Genialnie prezentuje się przedni pas, w którym świetnie odwzorowano głębię przednich lamp. Nie gorzej jest z tyłu, gdzie czysta, mocna barwa klosza, świetnie kontrastuje z kolorem nadwozia. Całość sprawia wrażenie, jakbyśmy oglądali prawdziwy samochód, który właśnie opuścił salon.
Jak wiecie, nie jestem zwolennikiem otwieranych elementów w modelach 1:43 i przyznam, że i tutaj miałem obawy czy aby na pewno szczeliny pomiędzy ruchomymi detalami nie będą odbierać mi radości z posiadania tego modelu. Nic z tych rzeczy. Wszystkie ruchome elementy spasowane są tak, że żadna ze szczelin nie sprawia wrażenia zbyt grubej i nie psuje efektu końcowego. Przez otwierane drzwi podziwiać możemy ładnie odwzorowane wnętrze, w którym znalazły się m.in. pasy bezpieczeństwa, głośniki i wyściełana imitacją materiału podłoga. Również wnętrze bagażnika pokryte jest flokową wyściółką. Podnosząc klapę bagażnika nie trudno zauważyć charakterystycznego detalu, jakim jest trójkąt awaryjny przymocowany do jej wewnętrznej części. Pod ruchomą maską znalazła się makieta jednostki napędowej. Jest czarna, i to chyba największe uproszczenie w opisywanym modelu, choć miłym zaskoczeniem są z kolei tabliczki znamionowe. Poza starannie odwzorowanym wnętrzem, ruchomymi elementami nadwozia, w modelu zastosowano także amortyzowane zawieszenie oraz skrętne koła przednie. Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość skręcenia kół zarówno kierownicą, jak i ręcznie z zewnątrz. Jedyną rzeczą, która odrobinę mnie zdziwiła, to brak jakichkolwiek napisów, nadruków czy przetłoczeń na oponach. Zapewne zauważyliście, że poza bieżnikiem, są idealnie gładkie. Szkoda, bo w tak dużej skali taki detal to istotny element. Arek uświadomił mi jeszcze, że poza logo na tylnej klapie brak jakiegokolwiek oznaczenia wersji. Dziwne, ale tłumaczę to sobie tak, że przecież na życzenie klienta w Mercedesie nie przyklejano oznaczeń wersji i to na pewno z tego powodu producent nie zadbał o ten element.
Podsumowując powiem Wam, że za każdym razem, gdy spoglądam na tę piękną, niebieską „beczkę”, na mojej twarzy gości szeroki uśmiech. Nawet moja osobista małżonka zauważyła, że dawno nie miałem takiej radości z jakiejś miniatury i muszę przyznać jej rację. Model jest niesamowicie efektowny, zwłaszcza dla mnie, ponieważ zawsze miałem styczność ze skalą 1:43. Cieszą mnie jego ruchome elementy, poziom detalizowania wnętrza oraz idealny i czysty montaż. W tajemnicy powiem Wam, że ten model W123 miał być jedynym tak nietypowym dla mojej kolekcji. Niestety, już wyczekuję innej, limitowanej wersji, ale o tym opowiem Wam za jakiś czas. Tymczasem zapraszam Was serdecznie do galerii. Ciekaw jestem czy podzielicie mój zachwyt.
Wygląda cudnie. Twoja radość jest w pełni uzasadniona. Nie ma co porównywać do, przeciętnego w sumie, W123 od PMA. Gratuluję miniatury!
OdpowiedzUsuńDziękuję Piotrze, gdyby nie fakt, że na rynku nie ma ładnego modelu W123 w skali 1:43, pewnie wcale bym nie rozważał jego zakupu. Bardzo mi zależało jednak żeby mieć w kolekcji W123, więc gdy tylko pojawiły się zajawki Noreva, od razu pomyślałem, że to będzie alternatywa dla mnie;)
UsuńPozdrawiam;)
Witam jak już ci kiedyś wspomniałem że wszystkie modele osobowe jak i dostawcze mam w 1/18 to z tym większą radością i zaskoczeniem przyjąłem wiadomość o tym mercu .Osobiście posiadam ten model i uważam że jest świetny ,Norev u mnie w przedziale od 220 do 350 zł jest nr jeden i nic lepszego nie ma na rynku zarówno pod względem jakości jak i odwzorowania a przede wszystkim bardzo dużo modeli otwieranych , myślę że teraz widzisz że 1/18 to jest inny świat oczywiście trzeba wiedzieć co kupić i u kogo ,dla porównania w tym przedziale cenowym co ta beczka to znakomite są Sun star wersję Platinum ale to amerkance ,reszta zazwyczaj nie otwierana i gorsza cenowo i jakościowa , życzę ci byś powoli skłaniał się ku 1/18 bo tak naprawdę nawet model za 205 zł nie otwierany z Noreva bedzie bił na głowę skalę 1/43 z Miniczamps itp , pozdrawiam i czekam na następne 1/18 a na koniec tu lampy przednie są ok po prawione ,wcześniejszy model Cupe Noreva czy aktualne Beczki z KK scale mają źle zrobione lampy przednie o ile w Cupe Noreva w tej cenie da się przełknąć to w KK scale za 300zl już nie.
OdpowiedzUsuńCześć Polo, zgadzam się z Tobą, co do stosunku jakości do ceny. Model jest efektowny i naprawdę świetnie prezentuje się na półce. Czekam jeszcze na jedną wersję ale na tym najpewniej koniec. 1:18 to nie główny nurt moich zainteresowań, ponieważ jak wiesz, nie ma radzieckich ciężarówek w tej skali;P Rozważałem zakup KK-scale, ale faktycznie ten Norev bije go na głowę. Wiesz, gdyby był porządnie zrobiony model w 1:43 nie brałbym w ogóle pod uwagę większej skali. Niestety póki co, nie ma;)
UsuńPozdrawiam;)
Z ciężarówkami w 1/18 jest problem raz kasa dwa wielkość ,dlatego sam zbieram 1/43 to że z czasem wejdą rosyjskie to jest kwestia czasu 1/18 rozwija się naprawdę dobrze ,pamiętaj że niebawem Syrenka w 1/24 bedzie jaka będzie to będzie,lepszej nie będzie.Co do 1/18 nigdy nie mów nigdy jak kupisz jeden ,drugi i tak dalej to po płyniesz ja poległem i nie żałuję pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńPosiadam już dwie sztuki w bieli i czerni. Ten granatowy też wygląda pięknie i od razu mi przypomina scenkę z ostatniego odcinka Alternatywy 4. Mam w 1/43 9 sztuk Minichampsa, ale tak jak napisałeś ich jakość pozostawia sporo do życzenia. Norev zapewnia i u mnie uśmiech kiedy spojrzę na te modele stojące w gablocie. Już nie mogę się doczekać ich zapowiedzi w postaci W114/114 oraz wersji kombi W123. Z minusów prócz opon bez żadnych napisów można dodać brak okleiny flok na tylnej półce, ale są to rzeczy do zaakceptowania.
Pozdrawiam
Witaj, ja również wyczekuję zapowiadanych przez nich W114/115 i W123 w wersji kombi. Ciekawe czy się pojawią w tym roku? O okleinie nie pomyślałem, ale masz rację mówiąc, że to niewielkie niedopatrzenie. Aktualnie czekam na czarnego, mam nadzieję, że niebawem i jego będę mógł zaprezentować na blogu. Dziękuję za odwiedziny i komentarz;)
UsuńPozdrawiam:)
Łał. Nie wiem gdzie zacząć. Szczęśliwy ten, który ma szerokie gabloty wystawowe.
OdpowiedzUsuńPotrzebujesz tylko kasety, aby sprawdzić, czy głośniki działają dobrze.
Cieszyć się zdrowiem.
Masz rację, kaseta z dobrą muzyką i osiągnę pełnię szczęścia;) cieszę się, że model Ci się podoba;)
UsuńPozdrawiam;)
Świetny wpis Szymon. Jestem mocno zaskoczony, że zdecydowałeś się na 1:18, no ale jeśli 1:43 nie potrafi zaoferować przyzwoitej jakości, to trzeba szukać wyżej :D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Dziękuję Damian, mam nadzieję, że jeszcze nie raz Cię zaskoczę;) a tak serio, sam jestem zaskoczony i tym, że się pojawił w mojej kolekcji i tym, jaki jest świetny:) Nie mogę przeboleć, że PMA ciągle tłucze swoje pokraki;)
UsuńPozdrawiam;)
Niestety PMA też potrafi coś schrzanić ;(
UsuńWbrew pozorom częściej niż nam się wydaje ;P
UsuńBeczka prezentuje się naprawdę imponująco. Brak oznaczeń na tylnej klapie może wynikać z tego, że model podstawowy czyli 200E (benzynowa dwulitrówka) nie miała oryginalnie montowanego oznaczenia jednostki silnika.
OdpowiedzUsuń