Niektórzy z Was zapewne stęsknili się za oliwkową zielenią rodem z ZSRR, dlatego dzisiaj postanowiłem wrócić do klasyki i zaprezentować Wam efektowny model radzieckiego dźwigu samochodowego na podwoziu Urala 4320. Sam dźwig jest Wam już pewnie znany z wpisu o Mazie 5337, który pojawił się na łamach Muzeum 1:43 rok temu. Tym razem jednak klasycznego Ivanowca zabudowano na podwoziu Urala 4320. Nim jednak opowiem Wam o samym modelu, chciałbym przytoczyć kilka informacji o samej konstrukcji dźwigu.
KS-3574 na znanych mi rosyjskich forach oraz stronach opisywany jest jako niesamowicie uniwersalna konstrukcja. Ten, w pierwotnej wersji 14tonowy dźwig, posiadał dwuczłonowe, rozsuwane hydraulicznie ramię o długości 14 metrów. Jak przeczytać możemy na rosyjskich stronach, Ivanowiec posiadał efektywny system zabezpieczeń i czujników zapewniający całkowicie bezpieczną pracę dźwigu. Cóż, pozostaje wierzyć na słowo. Użytkownicy podkreślają najczęściej jego niską awaryjność oraz dobry poziom wykonania, które przekładają się na koszty użytkowania. Te z kolei, mimo iż konstrukcja jest już dość wiekowa, czynią zeń nadal atrakcyjną alternatywę dla zachodnich, nowszych maszyn tego typu. Podwozie z racji typowo terenowej specyfikacji, z klasycznym napędem 6x6 doskonale sprawdzało się zarówno podczas typowych prac budowlanych, jak i w trudnych warunkach np. w przemyśle wydobywczym ropy naftowej i gazu oraz w tzw. obsłudze katastrof. Wszystko to czyni z KS-3574 (4320) klasyczny przykład radzieckiego „gniotsa, nie łamiotsa". Pewnie dlatego KS-3574 znalazł również zastosowanie w wojsku. Poza armią ZSRR, do której trafiła lwia część wyprodukowanych egzemplarzy (także na podwoziach Kamaza), również armia byłego NRD posiadała na wyposażeniu ten typ dźwigu samojezdnego. Model takiego właśnie pojazdu, chciałbym Wam zaprezentować dzisiaj.
Jak pewnie większość z Was już wie, od jakiegoś czasu Premium Classixxs specjalizuje się jedynie w przepakowywaniu modeli rosyjskiego Start Scale Models i sprzedawaniu ich na zachodzie. W tym przypadku oczywiście nie jest inaczej. Do pudełka trafił znany kolekcjonerom modelik, który na rynku pojawił się już dobre dwa lata temu w cywilnej wersji. Odpowiednio przygotowano go do zachodniego, a konkretnie niemieckiego odbiorcy, ponieważ pomalowaną na wojskowy kolor ciężarówkę, zaopatrzono w logo NVA, czyli armii byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Miniatura jest więc kolejną, która zasiliła ofertę pojazdów NVA lansowaną przez Premium Classixxs. Marketingowo, moim zdaniem, strzał w dziesiątkę, bo zawsze znajdzie się gro osób stęsknionych, związanych w jakiś sposób z dawnym Blokiem Wschodnim, dla których samochody znane choćby z czasów służby wojskowej, będą swoistą namiastką tamtych czasów. Wystarczy spróbować sobie wyobrazić, jakie wzięcie miałyby pojazdy LWP, gdyby tylko takowe pokazały się na polskim rynku. W sumie zabieg prosty, ponieważ modeli, które mogłyby znaleźć się w takiej kolekcji jest na rynku bez liku. Niestety, obawiam się, że wszędzie mogłaby się taka kolekcja pojawić, tylko nie u nas.
Sam model prezentuje poziom znany nam ze starszych wypustów SSM. Wszystkie elementy wykonano bardzo starannie. Nie widać tu pośpiechu, niedbałego montażu czy tłustych zabrudzeń, które ostatnio częściej zdarzają się na modelach ww. producenta. Gdyby nie fakt, że model jest na rynku zaledwie od jakichś dwóch lat, z powodzeniem można by pomyśleć, że to stary produkt SSM. Taki stan cieszy, ponieważ w regularnej cenie model nie należy do tanich. Piękna, bardzo szczegółowa bryła szoferki pokryta jest równym lakierem, który efektownie uwydatnia wszystkie przetłoczenia i linie podziału blach. Warto zwrócić uwagę na klosze reflektorów przednich, w których udało się nieźle zamaskować bolce mocujące. Dodatkowego efektu dodaje wielka puszka filtra zamontowana na prawym błotniku. Świetnie prezentują się ogromne koła z wyrazistym bieżnikiem, oraz doskonale widoczne elementy zawieszenia i napędu. Zamontowany na ryflowanej platformie obrotowy dźwig, również posiada wiele efektownych detali. Dzięki przeszkleniu kabiny operatora możemy zajrzeć do wnętrza, w którym oczywiście znalazły się wszystkie drążki i tablica wskaźników.
Ramię dźwigu jest oczywiście (w teorii) wysuwane i… no właśnie tu zaczynają się schody. Żeby wysunąć ramię należy odpiąć hak od liny mocującej go do zderzaka. Ta napięta jest tak mocno, że odpięcie haka niestety grozi jej uszkodzeniem. To nic, bo nawet gdyby udało nam się ów hak odpiąć, bez zrywania linki, to nie ma możliwości rozsunięcia ramienia bez przecięcia, lub oderwania liny przebiegającej przez całą jego długość. Ta jest zamontowana nieruchomo. Na stałe przyklejono ją do bębna. Tak więc jedynym elementem, który możemy sobie powysuwać są boczne podpory zapobiegające wywróceniu dźwigu podczas pracy. Ich "stopy" dodawane są do modelu w strunowym woreczku przyklejanym do podstawki. To często spotykany zabieg w przypadku SSM i jego zachodnich przepaków. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że opisywana przeze mnie niemożność „operowania” dźwigiem, nie jest mankamentem, ponieważ nie wymagam od miniatur ruchomych elementów, a jedynie dbałości o detale. W końcu to model, a nie zabawka.
W ramach podsumowania, powiem jedynie, iż choć nie planowałem zakupu KS-3574 (chyba, że w malowaniu cywilnym), to zrządzenie losu przygnało tę miniaturę do mnie i wcale tego nie żałuję. Musicie mi wierzyć na słowo, że na żywo model robi jeszcze lepsze wrażenie niż na fotografiach. Jest duży, masywny, efektowny i nawet logo NVA nie przeszkadza za bardzo…
P I Ę K N Y
OdpowiedzUsuńZazdroszczę taką zdrową zazdrością
Świetny wpis
Zdrowa zazdrość potrafi motywować ;) dziękuję Pawle, za komentarz;)
Usuńpozdrawiam;)
Me encanta este URAL de SSM/Premium ClassiXXs; muy detallado, me encanta todo el sistema de grúa. Además, siempre me gustó, desde los años en que armaba aviones soviéticos en 1/72, el escudo de la antigua DDR.
OdpowiedzUsuńAbrazo!
UsuńHola Juan, solía pegar modelos de aviones juntos. Aunque principalmente alemán e inglés de la Segunda Guerra Mundial, pero sé exactamente de lo que estás hablando. Ural es un automóvil que sigue siendo hoy en día el equipo del ejército polaco. Simplemente no sé si es orgullo o broma. ¡Los mejores deseos!
Nigdy nie lubiłem wojska. Ale w tym przypadku zrobię wyjątek. Poziom szczegółowości tego żurawia jest niezwykły. Prawdopodobnie zdjęcie tego modelu na zewnątrz wydaje się przedstawiać prawdziwy, autentyczny model.
OdpowiedzUsuńI nie, to nie jest gra. W przypadku dioramy interesujące jest przedłużenie żurawia, ale w gablocie już zadziwiłby jego jakość.
Gratulacje za pokazanie nam tego małego dzieła sztuki.
Pozdrowienie.
Dziękuję H1, bardzo się cieszę, że model Ci się podoba. Tak, jak piszesz, jest na tyle szczegółowy, że zdjęcie na rzeczywistym tle mogłoby nie jednego oszukać;)
UsuńPozdrawiam;)
Czyli jednak nie zaryzykowałeś zmycia kalkomanii?
OdpowiedzUsuńCzy zieleń na zdjęciach nie wyszła za jasna?
Cześć Marku, nie zaryzykowałem;) niech tak zostanie. Czy wyszła za jasna? Wbrew pozorom ona sama w sobie jest dość jasna, światło na zdjęciach jedynie to podkreśliło. Ził jest znacznie ciemniejszy ;)
UsuńPozdrawiam;)
Marka mało znana w tej części Europy, mimo że są imponującymi ciężarówkami i bardzo przydatna do wszelkiego rodzaju prac, miniatura wygląda bardzo szczegółowo.
OdpowiedzUsuńPozdrowienie.
W Polsce Ural praktycznie poza wojskiem nie występował. To bardzo uniwersalne auto, które do dziś pozostaje na wyposażeniu polskiej armii. Nie wiem tylko czy to powód do dumy;)
UsuńPozdrawiam;)
Excelente! No sabía que Premium Classixxs estaba haciendo estos camiones rusos! Me encantó, se lo ve muy fuerte y con excelentes detalles, me lo apunto para conseguirlo.
OdpowiedzUsuńSaludos!
CW Orange, realmente vale la pena tener este modelo en la colección. Tiene tantos detalles agradables y, al mismo tiempo, está muy bien compuesto que realmente puede ser la decoración de una colección. El modelo es grande, pesado y masivo. Como debe ser Ural;)
UsuńSaludos;)
Dawno już nie oglądałem tych radzieckich kolosów. Mam trochę do nadrobienia - model świetny jest!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą zdanie "Niestety, obawiam się, że wszędzie mogłaby się taka kolekcja pojawić, tylko nie u nas." jest tak smutne, a zarazem tak prawdziwe...
Świetny wpis.
Pozdrawiam!