Zachodzę głowę jak ten pięciodrzwiowy
bazyliszek, zbudowany na bazie Moskwicza 408, stał się częścią kolekcji KAP. W
samej broszurze dołączonej do modelu podkreślone zostało, co najmniej dwa razy,
iż ów IŻ w Polsce praktycznie w ogóle nie był znany. Rozumiem, że skoro jest
model to trzeba go sprzedać ale gratuluję redaktorowi szczerości w
stwierdzeniu, że w PRLu jednak nie był kultowy, bo nikt go tam nie widział. Może za mało
mojej szkoły, ale brzmi to jak strzał w stopę. Sam model, jak widać na
załączonych fotografiach, jakościowo nie odbiega od średniej.
Ładnie wykonano
charakterystyczną, napompowaną osłonę chłodnicy, a także zadbano o chromowane
listwy nadwozia. Najgorzej prezentują się tylne reflektory, które jako zbyt
przeźroczyste odsłaniają przed nami tajemnicę swego mocowania do karoserii. Sądzę, że bez pędzla i kompletu pomarańczowej
i czerwonej farbki się nie obejdzie. Paradoksalnie, jeśli ktoś miał okazję widzieć
IŻa na żywo, z pewnością nie umknął mu fakt, że klosze tylnych lamp często
pozostawały całkowicie nie przeźroczyste. Widać ów dolegliwość była dziedziczna,
bo w Moskwiczach 408 działo się to samo. Podsumowując chciałbym serdecznie podziękować
oficynie wydawniczej, która wcisnęła nam kolejne bzdurne auto nadając mu nimb
kultowości. Ze zniecierpliwieniem wyczekuję kolejnego nieznanego w PRLu auta. Może teraz pora na Hindustana Ambassadora?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz